Czy to już depresja, czy może jednak jesienna chandra?

Czas czytania: 5min.

Kategoria: Społeczeństwo

Czy to już depresja, czy może jednak jesienna chandra?

Tegoroczne lato powoli wydaje się nas opuszczać, a temperatury przywołują na myśl tylko  jedno… Za rogiem czyha złota, chłodna jesień. Ilu z nas wyczekuje tej chwili w roku, kiedy to  można powrócić do delektowania się aromatyczną kawą, z królującymi za oknem  harmonijnymi odcieniami brązu, żółci i czerwieni? Niezaprzeczalnie jest to charakterystyczny  czas, zachęcający swą krasą do refleksji i powrotu do codzienności, która jednak bywa…  Rutynowa i zwyczajna. Może więc właśnie to sprawia, iż wielu deklaruje obniżony nastrój,  wręcz nazywając go potocznie „jesienną deprechą”? Przekonajmy się zatem, co o tym zjawisku  sądzą naukowcy i czy faktycznie – coś jest na rzeczy? 


Depresja i „deprecha” 

Kwestia rozróżnienia kolokwialnie nazywanej „deprechy” – czyli obniżonego nastroju – od  klinicznego obrazu depresji pojawia się niemalże zawsze, ilekroć przywoływany jest temat  depresji jako takiej. Wszak każdy z nas miewa momenty, kiedy to czuje się po prostu gorzej – co bezpośrednio przekłada się na gorsze samopoczucie w ciągu całego dnia. Szczególnie późną  jesienią lub zimą zdarza się, że ciemną nocą dryfujemy metaforyczną łodzią w kierunku krainy  snów, aby poranek przywitać ponownie w mroku. Przyznajemy wówczas, iż wolelibyśmy  zostać jeszcze pod ciepłą kołdrą, a poziom motywacji, by ruszyć w wir przygotowań do szkoły  lub pracy, jest zatrważająco niski. Kiedy zaś wreszcie udaje się wygrać tę nierówną walkę  samego ze sobą – czujemy, że funkcjonujemy gorzej i mniej efektywnie, a rzeczy, na które  zwykle mielibyśmy ochotę – wydają się w swojej formie wręcz mało ciekawe. Pragniemy  wrócić do mieszkań bądź domów, rozsiąść się na kanapie z kubkiem herbaty i spędzić resztę  czasu na spokojnym wytrwaniu do późnego wieczora. Z utęsknieniem wypatrujemy w  kalendarzu zbawiennego weekendu, gdzie będziemy mogli „doładować” energetyczne baterie  i dopiero wówczas doświadczyć pełni radości z życia… 

Po tak przedstawionym opisie być może pojawia się obawa – czy aby wszystko ze mną w  porządku? Czy jeśli mój nastrój zmienia się w zależności od, na przykład, panującej aury, a  codzienne przeszkody zdają się trudniejszymi do pokonania, to czy powinnam/powinienem się  martwić? Otóż najprawdopodobniej nie. 

Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD10) depresją, a raczej epizodem  depresyjnym nazywamy między innymi i owszem; obniżenie nastroju, ubytek energii,  zmniejszenie odczuwania przyjemności a zwiększenie zmęczenia, ale są one wyłącznie  elementami składającymi się na szeroki obraz pojęcia, jakim medycyna czy psychologia  określają zaburzenia depresyjne. Co równie istotne, kiedy rozmawiamy o epizodzie  depresyjnym, powinniśmy wspomnieć o kryterium czasu trwania obniżonego nastroju i innych,  towarzyszących objawów: nie dzieje się bowiem zazwyczaj tak, że znikają one z dnia na dzień  albo są w pełni uzależnione od zewnętrznych wydarzeń. 

Jeżeli jednak nadal pozostajemy zaniepokojeni, dobrym kierunkiem działania jest wizyta u  specjalistypsychologa lub psychiatry, który rozwieje pojawiające się wątpliwości i fachowo  oraz kompleksowo przyjrzy się sprawie, bazując na wywiadzie i obserwacji. Czasami okazuje  się, że kłopoty z pogorszonym samopoczuciem, szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych, 

związane są z niedoborami witamin np. z grupy D, ubogą w składniki odżywcze dietą lub  długotrwałym, negatywnym stresem (dystresem). 


Czym potencjalnie może być to, co nazywamy „jesienną chandrą”? 

Jesienną chandrę w literaturze psychologicznej opisać można już jako rodzaj depresji  sezonowej, w tym przypadku – depresji zimowej. Określana jest jako SAD (z ang. Seasonal Affective Disorder) i charakteryzuje się nawracaniem zaburzeń o charakterze depresyjnym, rok  w rok, późną jesienią/zimą oraz ich ustępowaniem w okresie wiosenno-letnim. Trwa zwykle od  kilku tygodni, do kilku miesięcy (począwszy od września, skończywszy na maju), a nasilenie  objawów jest zazwyczaj dość łagodne. Częściej dotyka kobiety i, jak wynika z badań, dotyczy  przede wszystkim osób zamieszkujących rejony, gdzie światła słonecznego dociera mniej. Co  jednak kluczowe – w przypadku depresji sezonowej mówimy o chorobie, nie zwyczajnej,  literacko rozumianej „chandrze”. W obliczu powyższego nie wystarczy więc, że ktoś bardziej  lub mniej lubi daną porę roku, że lepiej lub gorzej toleruje określone warunki oświetlenia; jeśli  nie towarzyszą temu różnorodne objawy depresji, to o rozpoznaniu depresji zimowej nie ma  absolutnie mowy. 


Przecież to „jasne jak słońce” – czy na pewno? 

Aby nieco bardziej zrozumieć istotną rolę światła (w tym, oczywiście, także słonecznego),  przyjrzyjmy się bliżej niebagatelnemu wpływowi tego czynnika na organizm każdego  człowieka. 

Światło docierające dzięki receptorom umiejscowionym na gałkach ludzkich oczu pobudza  pracę układu mózgu, odpowiedzialnego m.in. za nastrój. W okresie jesienno-zimowym  niedobór światła słonecznego we wczesnych godzinach porannych może powodować  zakłócenie rytmu wydzielania hormonów. Zmiana stężenia substancji chemicznych w mózgu  (niedobór neuroprzekaźników: serotoniny i noradrenaliny) jest z kolei bezpośrednią przyczyną  typowego dla depresji obniżenia nastroju. Niedostateczna ilość światła w okresie zimowym  zakłóca naturalny cykl snu i czuwania, to zaś w konsekwencji sprzyja rozstrojeniu „zegara biologicznego” regulującego procesy fizjologiczne i zachowanie. 

Kiedy już wiadomym staje się, że światło pełni niebagatelne znaczenie na jakże ważnych płaszczyznach, zasadnym wydaje się pytanie: czy te właściwości można w rozsądny sposób  wykorzystać? 

Tutaj z odpowiedzią przychodzi nam nauka, zajmująca się rytmami biologicznymi, funkcjonowaniem organizmów oraz mechanizmami, leżącymi u ich podstaw – chronobiologia.  Zaproponowana w obrębie tejże dziedziny chronoterapia stosowana w zaburzeniach  depresyjnych obejmuje rodzaje oddziaływań farmakologicznych – tj. podawanie leków, np.  agomelatyny (forma melatoniny, kojarzonej powszechnie ze snem i wybudzaniem się) oraz  metody niefarmakologiczne, w tym fototerapię. 

Fototerapia bazuje na korzystaniu z dobrodziejstw, jakie daje nam w walce z depresją lub  depresją sezonową światło. Jest to forma leczenia, która polega na ekspozycji pacjenta na sztuczne, jasne światło o określonej intensywności i długości fali, aby złagodzić objawy  zaburzeń. Szczególne zastosowanie odnajduje w leczeniu depresji sezonowej. 


Na podstawie wielu kontrolowanych badań klinicznych ustalono, że światło o natężeniu 10 tysięcy luksów stosowane przez 30 minut dziennie jest już wystarczające do leczenia pacjentów  z depresją sezonową! Długość i czas trwania sesji fototerapii mogą być dostosowane do  indywidualnych potrzeb i diagnozy pacjenta. Fototerapia jest stosunkowo tanią i bezpieczną  formą leczenia, lecz powinna być przeprowadzana pod nadzorem lekarza tudzież innego  specjalisty w zakresie zdrowia. Pojawiają się jednak prognozy, że wraz z rozwojem  technologicznym i dostępnością mobilnych urządzeń, w przyszłości fototerapia może stać się  bardziej rozpowszechnioną metodą leczniczą. 


Niekorzystne efekty braku światła odczuwalne są jednak zarówno dla osób zmagających się z  depresją, depresją sezonową (SAD), ale i dla nieborykających się na co dzień z zaburzeniami  depresyjnymi. Dlatego warto zadbać o kondycję psychofizyczną nie tylko latem, acz również  w okresie jesienno-zimowym. Zróżnicowana, bogata w tłuszcze nienasycone, zbilansowana  dieta, odrobina aktywności fizycznej oraz regularne badania są podstawą pozostawania w  dobrym zdrowiu niezależnie od pory roku i sezonu.



Bibliografia:  

Bereza, B. (2009). Depresja sezonowa–wybrane aspekty diagnostyczne i  terapeutyczne. Pediatria i Medycyna Rodzinna, 5(2), 113-119. 

Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych. Rewizja  dziesiąta. Tom 1, Światowa Organizacja Zdrowia, 2009  

Olędzka, R. (2013). Witamina D w świetle badań ostatnich lat. Bromatologia i Chemia  Toksykologiczna, 2(26), 121-131. 

Sokół-Szawłowska, M. (2018). Fototerapia, postęp zastosowań w psychiatrii i innych  dziedzinach medycyny. Psychiatria, 15(1), 50-52. 

Święcicki, Ł. (2007). Depresja zimowa-epidemiologia, etiopatogeneza, objawy i metody  leczenia. In Forum Medycyny Rodzinnej (Vol. 1, No. 4, pp. 376-383).

Niniejszy artykuł ma charakter wyłącznie informacyjny. Nie może być traktowany jako źródło diagnozy. Nie stanowi on jakiejkolwiek porady medycznej. Pamiętaj, że każdy przypadek jest indywidualny. W przypadku problemów z własnym zdrowiem, celem uzyskania właściwych informacji każdorazowo należy skonsultować się z profesjonalistą.

Autor

Magdalena Pindur

Studentka ostatniego roku psychologii na Uniwersytecie Śląskim, z zamiłowaniem eksplorująca meandry tejże dziedziny, jak i pokrewnych: okołomedycznych oraz społecznych. Jej zainteresowaniami badawczymi są m.in.; psychologia związków i relacji, w tym relacji romantycznych, jak i szeroko pojmowana psychologia kliniczna człowieka dorosłego. Po zakończeniu studiów planuje rozpoczęcie szkoły psychoterapii w nurcie integracyjnym lub psychodynamicznym. Twierdzi, że z pisaniem jej do twarzy - szczególnie dobrze czuje się w klimatach treści popularnonaukowych. Prywatnie wielbicielka kotów, lubująca się w dobrej herbacie i kulturach Azji Wschodniej.

Przeczytaj również

MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE A SAMOOCENA

Media społecznościowe a samoocena - kiedy porównywanie się staje się pułapką?

Obserwując rozwój świata, trudno nie zauważyć, że w ostatnich latach Internet ma...

cyberprzemoc - zagrożenie dla dzieci

Cyberprzemoc czyli (nie)bezpieczne dzieci w sieci

Obecnie media oraz urządzenia, dzięki którym mamy możliwość korzystania z nich o...